Zielone płuca Balliny? 10 tysięczne miasteczko ma pewnie takich świeżo oddychających i filtrujących powietrze miejsc więcej ale pewien jestem, że to konkretne jest najważniejsze. 200 akrów traw, krzewów i drzew, 6 mil leśnych ścieżek i alejek idealnie nadaje się na nieśpieszną, wewnętrznie budującą i relaksującą przechadzkę. Bo gdzież indziej człowiek może się pozytywnie nastroić i wyciszyć jak nie w lesie, bądź w parku ten las przypominającym? Zapraszam do Belleek!
BELLEEK FOREST PARK
Tak więc znaleźliśmy się pewnego słonecznego dzionka w tych zielonych płucach Balliny i kontynuowaliśmy tam naszą wycieczkę. Preludium nastąpiło parę godzin wcześniej w Enniscrone i teraz przyszła kolej na park leśny. Co nas spotkało? Jak to bywa w tego typu naturalnych atrakcjach zewsząd atakują odgłosy śpiewających ptaków, wiatr ze zmienną siłą buszuje wśród liści i gałęzi, z boku szumią płynące do Oceanu wody Rzeki Moy. Zefirek ma pole do popisu i może sobie nieźle pohulać – swego czasu posadzono tu ponad 2 miliony drzew.
Ktoś, kto się zna i w temacie dobrze orientuje, bez trudu pewnie rozpozna dęby, buki, jesiony, jawory, kasztany, lipy, wierzby czy cisy. Baczny obserwator napotka na swojej drodze między innymi (bądź precyzyjniej mówiąc, gdy z tej drogi zboczy) dzwonki (słynne bluebells), irysy, naparstnice, pierwiosnki, gardenie i dziki czosnek. Dopełniając tę wyliczankę należy jeszcze wspomnieć, że gdzieś w tej gęstwinie czają się lisy, zające, jeże, borsuki, kuny leśne, gronostaje i dużą ilość wiewiórek. Drzewa i wody opanowały czaple, pliszki, rudziki, pluszcze, ostrygojady, mewy, kaczki i łabędzie.
Amatorzy pikników także znajdą coś dla siebie. Kilka pięknie usytuowanych miejsc piknikowych tylko czeka, aby kogoś do siebie przyjąć, aby umożliwić zjedzenie czegoś w niecodziennych okolicznościach przyrody. Można chodzić, biegać, jeździć na rowerze ale równie ważny jest fakt, że teren Leśnego Parku Belleek przystosowany jest dla osób niepełnosprawnych.
BUDYNKI RĘKĄ CZŁOWIEKA POSTAWIONE
Oprócz całej tej przyrody i świata zwierząt w tej przyrodzie ukrytego, możemy to spotkać rzeczy wzniesione przez człowieka. Przede wszystkich Belleek Castle. Piękny z początku 19 wieku zamek ukrył się w samym środku lasu. Dzisiaj pełni funkcję hotelu, którym zarządzają Paul Doran oraz Maya Nikolaeva.
Niedaleko zamku wznosi się kunsztownie wykonane, charakterystycznie zdobione Mauzoleum. Jedna z opowieści mówi, że pochowany tam został Sir Francis Arthur Knox-Gore z panującego w tym miejscu rodu Knox-Gore. Nic w tym w sumie dziwnego, ale sytuacja zmienia się diametralnie gdy dodamy do tego fakt, że wraz z Frankiem-Arturem zakopali tam jego ulubionego konia.
Krocząc głównym traktem, człowiek w pewnym momencie dostrzega statek. Niby nic ekscytującego, bo stateczków, łódek i żaglówek na tym fragmencie Rzeki Moe jest dość sporo ale ten jeden konkretny zadziwia i przykuwa uwagę. Stoi sobie nieruchomo zanurzony w wodzie, troszkę obojętny na nieustannie sunące i uderzające w niego prądy Moe River. Tkwi w jednej i tej samej pozycji od kilkudziesięciu lat, nie straszne mu są kaprysy pogody, a trzeba pamiętać, że deszcze i wiatry upodobały sobie chyba ten fragment Irlandii i namiętnie go atakują, nie martwi się on praktycznie niczym.
HISTORIA THE CRETEBOOM
The Creteboom to nieczynny Betonowiec, czyli statek wykonany z żalazobetonu. Powstał w 1919 roku i miał służyć Armii Brytyjskiej podczas działań Pierwszej Wojny Światowej. Zamiast tego pływał głównie po Morzu Bałtyckim, holując barki z węglem pomiędzy północno-wschodnią Anglią a Petrogradem (Sankt Petersburgiem). W 1937 roku Creteboom wraz z trzema innymi, rozpadającymi się statkami został zakupiony przez komisarzy portu w Ballinie. Miały one działać jako ogranicznik piasku przy ujściu rzeki ale wybuch II Wojny Światowej uniemożliwił oddanie ich do eksploatacji. Creteboom, opuszczony i niszczejący zatonął w Rzece Moy. Przyszedł 1974 rok i zatopiony ponad 30 lat temu kadłub statku ponownie ujrzał światło dzienne. Wyłowiono go z dna rzeki i przetransportowano w pobliże Lasu Belleek, gdzie spoczywa do dnia dzisiejszego.
Sprawnie i bez dłuższych postojów minęła nam ta rodzinna włóczęga. Można by tam spędzić więcej czasu, ale czekała nam mniej więcej 2 godzinna jazda powrotna i nie chcieliśmy dotrzeć do domu zbyt późno. Ballina i Belleek Forest Park były taką trochę dokładką do wizyty w Enniscrone. Chcieliśmy wejść w las i poczuć trochę przyrody. Udało się to i każdemu, kto znalazłby się czasem w Ballinie i chciałby trochę odsapnąć, to z całą odpowiedzialnością mogę ten park leśny polecić!