Skończyła się faza grupowa Ligi Mistrzów, jedni płaczą, inni się cieszą ,jeszcze inni doznają szoku i niedowierzają. Część zagadek była już jasna, niemniej jednak parę niewiadomych trzeba było jeszcze rozwiązać. Praktycznie w każdej grupie coś się działo, każdy grał o jakiś awans, czy to do dalszej rundy Championss League czy o Ligę Europejską. Gdzie polały się najbardziej gorzkie łzy? Jest jedno takie miejsce…
Nie da sie ukryć, że końcówka pierwszej części Ligi Mistrzów w tym sezonie przyniosła mnóstwo nieoczekiwanych rozstrzygnięć. Zaczynając od mega sensacji, poprzez sensacje mniejszego kalibru aż po niespodzianki zwyczajne. Do tych pierwszych należy zaliczyć wypadnięcie za burtę dwóch klubów z Manchesteru. To co się wydarzyło wczoraj z udziałem Czerwonych Diabłów było kopią z 2005 roku, kiedy to chłopcy Fergusona zajęli ostatnie miejsce w grupie. Tym razem było ciut lepiej bo ,,udało się” wskoczyć na miejsce 3… To jednak marna pociecha, skoro rok rocznie Manchester United stawiany jest w gronie faworytów do wygrania Pucharu Mistrzów. Na pocieszenie pozostaje szansa wygrania Ligi Europejskiej. Do tej samej został przetransferowany Manchester City bo nieudanych bojach z Bayernem (choć tu rewanż dla City) i Napoli, które właśnie zamiast bogaczy z Etihad Stadium znalazło się w kolejnej rundzie. Przyznaję, zachwiało to trochę moim futbolowym światem. Oczywiście nie płaczę z tego powodu, ale z drugiej strony najważniejsza, wiosenna część najważniejszych klubowych rozgrywek globu bez dwóch Manchesterów? A jednak.
O szczebel niżej w hierarchi niespodzianek ustawiłbym 3 miejsce dla FC Porto. W grupie G, w której rywalizowali Portugalczycy działy się cuda podobne do tych Manchesterskich. Nie tak wyobrażał sobie zakończenie przygody z pucharami Rinat Achmetow i jego Shakhtar Donieck. Ukraińcy pamiętają jeszcze wygranie Pucharu UEFA w 2009 roku a tutaj taki zimny prysznic. Nic niedało nawet zwycięstwo w ostatnim meczu na gorącym terenie w Cyprze – szanse zostały pogrzebane wcześniej. Smoki z Estadio de Dragao również nie mają nastrojów do żartów. Tuż po wylosowaniu tej grupy szanse aby awansować dalej co prawda miał każdy ale to właśnie Mistrza Portugalii typowano na zwycięzce. Wygrał kto inny. Dobrze znany Wiśle Kraków. Mistrz Cypru. Tak, to właśnie APOEL Nikozja pozostawił za swoimi plecami wszystkich rywali – historia nieprawdopodobna ale jak najbardziej prawdziwa. Klub z Cypru!
Dla niektórych równie zaskakujące okazały się poczynania Borussi Dortmund, Villarrealu czy Valencii. Dwie pierwsze pożegnały się ze wstydem (szczególnie Hiszpanie), Valencia na wiosnę zagra znowu ale już w innego kalibru Pucharze. Żółta Łódź Podwodna obok Otelul Galati i Dinama Zagrzeb jako jedyni nie zdobyli choćby jednego, marnego punkciku. Wszystkie spotkania, od początku do końca w plecy, nierzadko w stylu kompromitującym i nie przystającym klubowi z Ligi Mistrzów. Mistrz Chorwacji zakończył granie z bilansem bramkowym 3-22, Otelul trochę lepiej bo 3-11 a wspomniany Villarreal 2-14. Do tego grona można jeszcze dodać Genk 2-16 i Bate Borysów 2-14. Dwa ostatnie kluby zdołały jednak uciułać parę punktów, odpowiednio: 3 i 2. Najlepiej poszło dwóm gigantom z Hiszpanii: Real i Barcelona pożarły swoich rywali praktycznie bez uszczerbku na zdrowiu, z 12 spotkań wygrali 11 (remis Barcy z Milanem) a bilans bramkowy ustanowiony pozostał na poziomie 39-6… Cristiano Ronaldo i spółka jako jedyni zakończyli rozgrywki z kompletem punktów dołanczając tym samym do Barcelony (2002/2003), PSG (1994/1995) i Milanu (1992/1993). Z całej stawki obok wspomnianej dwójki z Hiszpanii jeszcze tylko Benfica nie doznała smaku porażki.
Już za tydzień dowiemy się kto na kogo trafi w 1/8 finału. Stawka została dość mocno przetrzebiona, są ekipy autentycznie silne (Real, Barcelona, Bayern, Milan) – teoretycznie silne (Chelsea, Inter, Arsenal) – są zespoły solidne ale mające raczej małe szanse na końcowy triumf (Leverkusen, Lyon, Napoli, Benfica) i jest cała reszta, czyli kluby na które każdy chciałby trafić (APOEL, Zenit, Basel, Marsylia, CSKA Moskwa).