Sudak wielkim miastem nie jest, aczkolwiek w okresie wakacyjnym odwiedza go całkiem pokaźna grupa turystów. Leżące na południowo-wschodnim brzegu Półwyspu Krymskiego, przyciąga licznymi plażami, popularnymi kąpieliskami morskimi, widowiskowym położeniem ale przede wszystkim ogromną Twierdzą Genueńską. Główna atrakcja turystyczna miasta wzniesiona została na wzgórzu i dziś spokojnie, z majestatem spogląda w dół, na rozciągającą się pod nią miejską panoramę…Gdyby scenariusz naszej wizyty na Krymie został skonstruowany troszeczkę inaczej, to już w pierwszym dniu, w momencie przyjazdu do Symferopola, jechalibyśmy do Sudaka. Gdyby znalazło się wtedy dla nas miejsce w jednym z busów stojących na symferopolskim dworcu, to podróż zaczęlibyśmy w Sudaku i kto wie jak ona by się potoczyła? Zapewne innym torem, być może zahaczylibyśmy o inne miejsca a już na pewno pozmieniałaby się kolejność zwiedzania. Nie dowiemy się tego jednak. Zamiast w pierwszym dniu, jechaliśmy do Sudaka w dniu numer 7 (nie licząc wcześniejszego epizodu na dworcu autobusowym), tuż przed końcem naszej wyprawy. Prawdę mówiąc przez Sudak chcieliśmy się przetoczyć w miarę szybko, tak aby jak najprędzej dostać się do Nowego Świata, w którym to mieliśmy znaleźć kolejną mekkę morskich kąpieli i miejsce na odpoczynek przed powrotem do naszych (w moim przypadku wietrznej i deszczowej) codziennych rzeczywistości.
Czekał nas słoneczny dzionek, byliśmy znowu w trasie, z godnym ciężarem na grzbietach – co stało się niemal nieodzownym elementem podróżowania po krymskich bezdrożach – i po całodniowym wypoczynku byliśmy gotowi do ostatniej części wyprawy. Po przejściu znanego już nam odcinka (plaża – miasto), znaleźliśmy się w Koktebel. O tej porze miasto dopiero się budziło, szykując się na kolejny, intensywny na swój sposób, dzień. Nasz miał być równie wytężony, już nie w Koktebel ale w kolejnych interesujących i co najważniejsze nowych (dla mnie, nie dla Daniela) miejscach. A miały być one konkretnie sprecyzowane, w sensie, że przedostaniemy się najpierw przez Sudak a następnie dotrzemy i zatrzymamy się na trochę w Nowym Świecie. Oczywiście nie sposób było przewidzieć co się wydarzy i jak się to wszystko potoczy, niemniej jednak nauczeni dotychczasowym doświadczeniem byliśmy pewni, że i tym razem będziemy spadać na przysłowiowe cztery łapy i trzymać się nas będą właściwe wybory.
Pierwszym wyzwaniem był wyjazd z Koktebel. Przystanki po obu stronach drogi w centrum miasteczka okupywali miejscowi jadący do Teodozji bądź jak my, do Sudaka. Nie czekaliśmy długo, busik pojawił się szybko i po raz dziesiąty jechaliśmy tym charakterystycznym, krymskim środkiem transportu. Bez większych emocji, bo przecież przemierzaliśmy już tę samą trasę mniej więcej 30 godzin wcześniej, po prostu aby odbębnić przejazd i znaleźć się na dworcu autobusowym oddalonym o około 30 kilometrów. Po trzech kwadransach tak też się stało.
Zanim ruszyliśmy dalej postanawiamy zrobić rzecz, która wydała nam się być dosyć istotną. Nie chcieliśmy kusić losu i niepotrzebnie się stresować, toteż kupujemy bilety w drogę powrotną do Symferopola. Tak aby mieć pewność, że będziemy mieć swoje, zaklepane miejsca w autobusie, i że zdążymy na czas odjazdu naszego długodystansowego pociągu. Jak to się mówi: przezorny zawsze ubezpieczony. Dopiero po zaopatrzeniu się w bilety, ze spokojną głową opuszczamy dworzec i kierujemy się w stronę centrum miasta.
SUDAK – BOGATA HISTORIA MIASTA
Aby rozpocząć opowieść o historii miasta należy cofnąć się aż o 18 wieków, a konkretnie do roku 212. Wtedy to na terytorium Królestwa Bosporańskiego założony został Sudak. Dokonali tego Alanowie – koczowniczy lud przemieszczający się na zachód, od okolic Morza Azowskiego aż do współczesnej Hiszpanii i północnych skrawków Afryki. W czasach Alańskich port w Sudaku był największym portem należącym do tego plemienia na całym Półwyspie Krymskim. Później nastał czas Bizantyjczyków, a następnie w 7 i 8 wieku – Chazarów.
Pod panowaniem tych drugich miasto rozkwitło pod względem politycznym i handlowym. Końcówka 10 wieku to już wydawanie rozkazów i ogólna opieka nad Sudakiem przez władców Rusi Kijowskiej. Zmienili oni wtedy nazwę na bardziej słowiańską – Suroż i spowodowali, że miasto uważane było, za szalenie ważny ośrodek handlowy Słowiańszczyzny.
Największe jednak postępy to przełom 12 i 13 wieku, gdy Sudakiem rządzili Połowcy. W 1365 roku rządy obejmują Genueńczycy, którzy na okolicznych wzniesieniach budują potężną twierdzę, zmieniają nazwę miasta na Soldaja i czynią z niej (obok Kaffy – dzisiejszej Teodozji) ważny punkt strategiczny i gospodarczy w strukturach genueńskiej Gazarii (zamorskie terytorium Genui).
Ponad 100 lat później w Sudaku pojawiają się Turcy Osmańscy i miasto traci na swojej świetności, redukując swoją niedawną wielkość oraz ambicje do roli niewielkiej osady. W nowszej historii Sudak trafia pod skrzydła Rocji (1783 rok), później kładzie się na nim ręka sowiecka (1920 rok) aż w końcu wchodzi w skład Ukrainy (1954 rok).
Maszerując główną ulicą (a jakże, ulicą Lenina :-)) rozglądaliśmy się dookoła, mijając się z coraz bardziej gęstniejącą, ludzką falą, wchodząc głębiej i głębiej w struktury miejskie Sudaka. Nie zbaczamy z głównej drogi, nie zapuszczamy się w żadne pomniejsze boczne uliczki – taki typowy przemarsz przez miasto, bez konkretnego planu zwiedzania, bez odpoczynku i zbędnych postojów. Przez chwilę mieliśmy pomysł aby podjechać marszrutką, jednak porzuciliśmy go dosyć szybko – wszak to tylko parę kilometrów, nie ma co sobie ułatwiać, po co płacić, zdrowe chłopaki – także spokojnie damy radę.
Sudak to nie Symferopol, Sevastopol czy Jałta, można go spokojnie przejść w całości pieszo ale w porównaniu z naszym niedawnym miejscem pobytu, czyli z Koktebel, wychodzi na dosyć spore miasto. Jest znacznie więcej budynków, sklepów, są banki, co kilkanaście metrów prostopadle pojawiające się mniejsze uliczki, jeździ więcej samochodów, autobusów, czuć że miasto tętni, i że jest to turystyczny kurort. Miejsce dosyć znane i popularne ale jeśli spojrzeć od strony urbanistycznej to szału nie ma. Fasady budynków nie emanują nowoczesnością, raczej próżno szukać budowli, które widuje się w wielkich miastach, czy to w Polsce, czy gdziekolwiek indziej, w krajach bardziej ucywilizowanych. Tak jak wszędzie na Krymie, tak też w Sudaku czuć wszechobecny postkomunistyczny klimat: w zagospodarowaniu miasta, w zamożności jego mieszkańców i poprzez ogólną atmosferę, którą ja przynajmniej odczuwałem. Nie traktowaliśmy tego jako coś gorszego, coś co mogłoby nam w jakikolwiek sposób przeszkadzać, gdzie czulibyśmy się mniej komfortowo. Nic z tych rzeczy – odbieraliśmy to jako swego rodzaju nowość, taki powrót do przeszłości, do przypomnienia sobie jak kiedyś było w Polsce i uzmysłowienia, że mamy jednak szczęście żyjąc tam gdzie żyjemy.
Ludzie cenią sobie Sudak nie tylko z widowiskowego umiejscowienia tego historycznego miasta. Ktoś kto wybiera się na wakacyjny wypoczynek oczekuje, że zastanie całą masę słonecznych i ciepłych dni, że się pięknie opali, wygrzeje w słoneczku. I taką właśnie rolę spełnia Sudak – temperatury powietrza sięgające latem niemal do 40 stopni nie są rzadkością, dni słonecznych jest aż o 300 godzin więcej niż w położonej o 116 kilometrów na zachód Jałcie a opady są bardzo niewielkie. Pomimo, że rtęć w termometrach najchętniej by zwiała, to jednak nie odczuwa się tego skwaru aż tak dobitnie. Wszystko przez chłodną i orzeźwiającą bryzę, która uaktywnia się zawsze w okolicach południa. Warto również wspomnieć, że stosunkowa płytka woda w morzu nagrzewa się prawie do 30 stopni. Warunki niemal idealne… Niemal, ponieważ Sudeckie plaże są regularnie oblegane i raczej trzeba zapomnieć o prywatności, w dodatku wejście na nie kosztuje.
Po spożyciu dorodnych kiści winogron (białej i czerwonej), które sprezentowaliśmy sobie w jednym z mijanych straganów, pomalutku wychodzimy z centrum i po paru zakrętach spoglądamy na słynną Twierdzę Genueńską.
TWIERDZA GENUEŃSKA
Forteca powstała w chwili, gdy Sudakiem rządzili Genueńczycy. Budowano ją przez 49 lat (1381-1430) i była jedną z wielu, w całym zespole fortec genueńskich, mających za zadanie chronienie Republiki Genueńskiej w tej części Krymu. Położenie twierdzy miało ważne znaczenie obronne: wokół góry, z jednej strony morze a jedyne miejsce, z którego można było pokusić się o atak (północno-wschodnia część) zostało wzmocnione o głęboką fosę. Całość stworzono na planie rombu, obszar 29,5 hektara opasał kilometrowy mur, gruby na 2 metry i wysoki na metrów 8. Z muru, co kilkadziesiąt metrów, strzelały w górę obronne baszty mające nawet do 15 metrów wysokości.
Jak się później okazało znaleźliśmy się w miejscu, z którego twierdzę było najlepiej widać. Przynajmniej z tej pozycji, czyli z poziomu ulicy, bo przypuszczam, że gdyby zerkać z wysokości okolicznych gór, to być może byłoby to jeszcze bardziej efektowne. Podeszliśmy bliżej, zrzuciliśmy z siebie plecaki i wdrapaliśmy się na niewielkie wzniesienie, taką jakby mini-górkę, która dała nam świetne możliwości sfotografowania zarówno twierdzy jak i, obróciwszy się w bok, dużego fragmentu miasta. Ujęcia powstawały z różnych wysokości, udało się uchwycić całość w najlepszy możliwy sposób i po kilkudziesięciu minutach wróciliśmy do porzuconego dobytku. W międzyczasie Daniel spotkał dwóch Rosjan, którzy nagabywali go na wspólne wejście, na górujący nad Sudakiem, sporych rozmiarów szczyt. Pomysł zapewne fajny ale trzeba by wygospodarować na to co najmniej kilka godzin, a że takiego czasu nie mieliśmy, to odmówił.
- Widok na Sudak
- Fragment Twierdzy
Gdy spogląda się na Twierdzę Genueńską, to trzeba przyznać, że robi wrażenie. Od razu rzuca się w oczy, że jest to twierdza, istna forteca, której zdobycie nie było łatwe. Istniejące obecnie – w lepszym lub gorszym stanie – budynki (a było ich zapewne swego czasu o wiele więcej) umiejscowiono w niezwykle przemyślany sposób, w otoczeniu skał, na stromych wzniesieniach, na które (w co najmniej połowie na całej powierzchni góry) nie sposób się było wdrapać. Na domiar złego (dla przeciwnika oczywiście) wybudowano wokół ten wielki i gruby mur. Muszę przyznać, że Twierdza Genueńska, w moim prywatnym rankingu, w kwestii położenia, ląduje wysoko, wysoko w górze.
W momencie opuszczania ,,fotograficznej” górki pada ostateczna decyzja, że nie wchodzimy do środka twierdzy, że wystarczy nam to co udało się zaobserwować z odległości. Czy dużo straciliśmy? Nie wiem, być może udało by się lepiej poznać to miejsce, pewnie wyszłyby też inne zdjęcia ale z drugiej strony, w tamtej chwili przyświecała nam myśl, ażeby jak najprędzej być już w Nowym Świecie. Nie da się nigdy zobaczyć wszystkiego, czasem trzeba zrezygnować, my wtedy tak zrobiliśmy i nie ma co do tego wracać. Niemniej jednak gdy ktoś się w Sudaku znajdzie i będzie miał chwilę wolnego czasu, to powinien do Twierdzy Genueńskiej zawitać koniecznie. Przypadkiem nie brać z nas przykładu! 😉
Az musiałem poszukać czy to możliwe, ze Włosi zbudowali twierdze na odległym Krymie, i rzeczywiście. Niesamowite. Pisza również ze po zakończeniu budowy, twierdza przetrwała w rekach Genueńczyków tylko 45 lat gdy to zdobyli ja Turkowie, wymordowując do nogi jej cala ludność.
Marek
Cześć Marek!
Kiedyś Włosi (konkretnie Rzymianie) zawładnęli połową Europy, więc takim Krymem też mogli :-). A Turkowie zdaje się, że tylko południowe wybrzeże Krymu (w tym Sudak) zdobyli, bo reszta była w rękach Chanatu Krymskiego, który notabene dotarł aż do ziem Polskich. Ale to prawda, że wojska tureckie nie przebierały w środkach.
tak, z Rosją też się niezle bili w XVIII
Rzymianie, ostatnio słyszałem porownanie Imperium Rzymskiego do Ameryki w schyłkowej fazie
Hej!
A w jakim kontekście było to porównanie? Co do Imperium Rzymskiego to zawsze się zastanawiałem jak to jest, że oni w tym 1 czy 2 wieku byli tak dobrze rozbudowani cywilizacyjnie a taka np. Irlandia dopiero raczkowała, mieszkając w kamiennych domach krytych strzechą. Wtedy ogromna przepaść a dziś wszystko się wyrównało 🙂
hey!
sorry za pozna odpowiedz, bylem bardzo zajęty designem strony dla klienta, trzeba było szybko zrobić stronę i perfekcyjnie.
Ameryka i Imperium, porównane były po tym jak osiągnęły szczyt swojej potęgi mądrze planując rozwój kraju, ekspansji, inwestycje w ludzi, rozwój dróg, itd. I następnie zżarła ich biurokracja, i spijanie pianki z piwa.
to co piszesz jest bardzo ciekawie, łatwo jest budować, trudno jest utrzymać formę i poziom
Ta twierdza prezentuje się majestatycznie. W oddali widać morze. Położenie super
Rzeczywiście, położenie twierdzy jest chyba najlepsze z możliwych. Jestem pewien, że lokalizacja była ważnym czynnikiem w podcinaniu morale najeźdźców 🙂
Mi na sam widok murów obronnych i lokalizacji odechciałoby się najechania tego miasta. Zdjęcia rewelacyjne, zapewne na żywo miasto robi jeszcze większe wrażenie!
Hej Marek!
Na żywo wszystko wygląda inaczej. Niestety nie byliśmy w środku twierdzy, zadowoliliśmy się jej zewnętrznym widokiem. Lokalizacja mogła odstraszać, ale pomimo tego próbowali co jakiś czas twierdzę przywłaszczyć.
pozdrawiam!
Hej,
Bardzo fajny blog. Masz od nas jeden punkcik w konkursie Blog Roku:)
Pozdrawiamy,
Republika Podróży
Witam,
Miła niespodzianka! Odwdzięczyłbym się ale niestety z zagranicy nie można, a nawet nie mam polskiego numeru. Tak czy siak dziękuję bardzo i (na pewno) do kliknięcia!
😉